Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o dość ciekawych maskach, które miałam okazję testować. Śmiać mi się chciało, gdy na jednym z blogów przeczytałam, jak to dziewczyna jedną saszetkę użyła na 4 razy, choć wyraźnie pisze - produkt jednorazowego użytku. Zawiedziona brakiem efektów stwierdziła, że nie działa i nie kupi więcej. Można nie przeczytać działania, ale sposób użycia warto przestudiować, aby potem nie było takich problemów.
Firma Dermaglin zajmuje się wydobyciem i przetwarzaniem zielonej glinki kambryjskiej, która jest bardzo cennym i unikatowym komponentem używanym do produkcji kremów, maseczek, szamponów, past, emulsji, kąpieli itp. Produkt znane są i cenione w Skandynawii, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Rosji i Litwy. Maski zdobyły wiele prestiżowych nagród.
Moja opinia:
● Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała firmy Dermaglin, czy maski może stosować osoba mająca skłonność do pękających naczynek. Dowiedziałam się, że są odpowiednie do każdego rodzaju skóry, bo posiadają naturalne składniki. ● Jak już wiecie polubiłam stosowanie produktów w saszetkach. Dotyczy, to też próbek i miniaturek. Dzięki saszetce mam zawsze świeży produkt.
● Zapewne dla większości z Was minusem w stosowaniu masek na bazie glinki, jest ich zmywanie. Ja zmywam za pomocą małej gąbki. Wystarczy przetrzeć parę razy i maska sama schodzi, a potem wypłukać gąbkę. Dzięki temu łazienka jest czysta. Nie wyobrażam sobie zmywania takiej maski ręką i wodą.
● Aplikacja masek jest bardzo łatwa i w zależności od rodzaju, który stosujemy trzeba poświecić na nią od 15-30 minut. Maski szybko zasychają i czuć po pewnym czasie ściągnięcie. Na twarzy ten efekt bardzo mi się podoba. Producent nie pisze nic o zastosowaniu wody termalnej.
● Najbardziej do gustu przypadła mi maska Kleopatry, która w swoim składzie zawiera oprócz glinki miód, olejek różany i jedwab. Skóra dzięki niej jest dokładnie oczyszczania i gładka. Nie wysusza, łagodzi ewentualne podrażnienia, działa na skórę kojąco.
● Aplikacja masek jest bardzo łatwa i w zależności od rodzaju, który stosujemy trzeba poświecić na nią od 15-30 minut. Maski szybko zasychają i czuć po pewnym czasie ściągnięcie. Na twarzy ten efekt bardzo mi się podoba. Producent nie pisze nic o zastosowaniu wody termalnej.
● Najbardziej do gustu przypadła mi maska Kleopatry, która w swoim składzie zawiera oprócz glinki miód, olejek różany i jedwab. Skóra dzięki niej jest dokładnie oczyszczania i gładka. Nie wysusza, łagodzi ewentualne podrażnienia, działa na skórę kojąco.
● Również godną polecenie jest maska do stóp ze skłonnością do pocenia. Bardzo fajnie działa, ale należy pamiętać, że stosowanie samej maski nie pomoże. Na noc warto aplikować krem nawilżający, można stosować różne spraye i co najważniejsze bez mycia ani rusz. Ja walczę z poceniem i powoli wypracowuję sobie swoją skuteczną pielęgnację. Ciężko mi to idzie, bo nie przepadam za pielęgnacją stóp, ale dam radę.
● Maska, która u mnie nie dała żadnego efektu, to ta do skóry głowy. Tępa konsystencja bardzo utrudnia aplikację, gdy ma się długie włosy. Ciężko dotrzeć do skóry głowy i większość produktu ląduje na włosach, niż na miejscu docelowym. Przez to po spłukaniu włosy są suche i sianowate. Wyglądają, jak miotła do podłogi i aż proszą się o natychmiastową, sporą dawkę maski. W rezultacie nie osiągnęłam żadnego efektu i maska nie wpłynęła pozytywnie na zmniejszenie się produkcji łoju. Dodatkowo mój skalp uległ podrażnieniu i efekt był odwrotny od zamierzonego. Ze skórą głowy jest taka samo jak ze skórą twarzy. Jeśli cały czas stosujemy produkty wysuszające, to skóra produkuje jeszcze więcej łoju. Ja myję włosy co drugi dzień, choć do niedawna musiałam zabieg ten wykonywać codziennie. Działam na przekór marketingowi i myję włosy na przemian różnymi szamponami do włosów suchych, normalnych. Unikam tych ze słowem: do przetłuszczających się.
Podsumowanie: Jeśli jeszcze nie stosowaliście masek marki Dermaglin, to polecam wypróbować. Koszt nie jest wysoki, wiec warto wypróbować. Nie polecam tylko maski do skóry głowy, która nic nie daje. Maski są łatwo dostępne i gdy tylko będę na mieście zaopatrzę się w kilka, zwłaszcza tych do twarzy.
nigdy nie miałam tych maseczek.. brzmi ciekawie :-)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te maseczki ♥
OdpowiedzUsuńLubię te maski, ale ta do skóry głowy faktycznie jest dziwna
OdpowiedzUsuńKiedyś wypróbuje :-)
OdpowiedzUsuńMam tę maseczkę Kleopatra, już kilka opakowań zużyłam i bardzo ją lubię :)
OdpowiedzUsuńChętnie sprawdzę maseczkę do stóp :)
OdpowiedzUsuńniestety nie widziałam nigdzie tych maseczek.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich maseczki, ale te które przedstawiałaś w tym poście to ich nie znam. Tą maskę do stóp z chęcią poleciłabym swojemu mężczyźnie :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka pozytywnych recenzji na ich temat i muszę w końcu się w nie zaopatrzyć :)
OdpowiedzUsuńMnie też maseczka do skóry głowy przesuszyła, a do tego spowodowała łupież :(
OdpowiedzUsuńKiedyś chętnie sięgałam po ich maski do twarzy, działały rewelacyjnie :D Teraz przerzuciłam się na większe opakowania masek, ale chętnie kiedyś do nich wrócę :D
OdpowiedzUsuńFajne fajne, maseczkom zawsze mówię TAK :-)
OdpowiedzUsuńFajne maseczki :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam maseczek tej marki, ostatnio stawiam na maski w większych opakowaniach :)
OdpowiedzUsuń