Dziś opowiem Wam o roślinie domowej, która jest mega prosta w uprawie. Mowa tutaj o zamiokulkasie. Gdybym miała przedstawić instrukcję obsługi w paru słowach, wyglądała by ona tak. Kupić, przesadzić do ciut większej doniczki, postawić w cieniu, podlewać raz na jakiś czas. Bardzo często słyszę, że ktoś "zabił zamio", że jest to roślina trudna w uprawie. Takie historie opowiadają, zapewne osoby, które traktują zamio dokładnie jak każdą inną roślinę.
Uprawa zamiokulkasa na ogół nie przysparza kłopotów, ale aby roślina mogła uzyskać naprawdę atrakcyjny wygląd, warto bliżej poznać jej wymagania uprawowe. Najlepszym dla zamiokulkasa stanowiskiem jest miejsce półcieniste lub cieniste, gdyż ostre słońce powoduje uszkodzenia i poparzenia liści. Ze względu na mięsiste tkanki gromadzące wodę i woskową powłokę pokrywającą liście, zamiokulkas dość dobrze znosi chwilowe niedostatki wody w podłożu. Woli nawet delikatne przesuszenie niż nadmierną wilgoć, która powoduje u niego gnicie podziemnych kłączy. Nie ma też szczególnych oczekiwań co do zawartości wilgoci w powietrzu, gdyż równie dobrze radzi sobie w pomieszczeniach z dość suchym powietrzem jak i w miejscach wilgotnych.
W skrócie Zamiokulkas nie lubi nadmiernego podlewania, bo wtedy zaczynają zżółknąć liście i kwiatek powoli zamiera. Nie lubi przeciągów i niskich temperatur, dlatego zimą najlepiej trzymać z dala od okna, bo może przemarznąć. Nie polecam też sadzić go do dużych donic, bo wtedy nie rośnie. Zamiokulkas lubi ciasne donice. Nie ma potrzeby przesadzania go co rok, chyba że jest rzeczywiście ciasno - wystają korzenie lub doniczka się deformuje. Zamio lubi kwitnąć ale kwiatki są mało dekoracyjne.
Posiadam, aż trzy zamio. Ten największy uratowałam z remontowanego domu, gdzie nie był podlewany kilka miesięcy. Sporo miał uschniętych liści, ale bulwy były w dobrym stanie, dlatego odbił z nawiązką. Niektóre łodygi mają ponad 1m długości. Dwa kolejne kupiłam. Marzy mi się jeszcze w wersji czarnej raven oraz zenzi. Widziałam też odmiany kolekcjonerskie z variacją ale pewnie słabo dostępne.
Oglądałam filmik na jakiejś platformie, gdzie pokazane było, że ukorzenianie z łodygi w wodzie trwa tylko miesiąc. Postanowiłam to sprawdzić i zrobiłam eksperyment. Łodygi wybrałam dwie stosunkowo młode, bo akurat mi nie pasowały, ze względu na krzywy wzrost. Ucięłam czystym ucięłam nożem tapicerskim, ważne aby nie ucinać nożyczkami, sekatorem bo wtedy miażdżymy tkanki i nic z tego nie będzie. Po prostu szybki ciach bez zastanowienia.
Wnioski i efekty:
30 marzec 2022 start. Ucięcie, słoik i czysta woda, którą należy zmieniać raz na jakiś czas.
24 kwiecień 2022 łodyga zaczyna rozpoławiać się na pól, pojawia się taki rowek
24 maj 2022 pojawiają się zalążki korzonków
10 czerwiec 2022 na jednej z łodyg w środku pojawiły się maleńkie bulwy, a na drugiej są tylko korzenie.
Wniosek jaki nasuwa się jest jeden. Ukorzenianie zamiokulkasa to zajęcie dla bardzo cierpliwych osób. Niestety trwa to bardzo długo i domyślam się że pół roku to mało, aby łodyga osiągnęła wygląd docelowy.
Lubicie ukorzeniać rośliny, czy nie macie cierpliwości ?
Ciekawa roślina, ale przy kotach nie wiem czy może być ;)
OdpowiedzUsuńNie orientuje się niestety czy jest bezpieczna dla zwierząt.
UsuńMnie brakuje cierpliwości, a i jakiejś wybitnej ręki do roślin nie mam, polegam na sklepach :P
OdpowiedzUsuńJa co jakiś czas lubię wykonać eksperyment
UsuńU mnie trudno o cień, co prawda mam okno na północ, ale obawiam się, że Zamio nie wytrzymałby nawet godziny przy tegorocznej pogodzie...
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie mam roślin w domu.
OdpowiedzUsuń