Do napisania tego wpisu zainspirowało mnie znalezienie w czeluściach internetu pracy magisterskiej z 2013/14 roku jakiegoś studenta w którym jako źródło podany jest mój blog. Zapewne większość z Was pamięta słynną aferę z Deni Carte.
Jeśli nie to dla przypomnienia napiszę tylko tyle, że marka za użycie w recenzji słowa tandetne chciała pozwać mnie do sądu, bo ponoć jest to słowo powszechnie uznane za obraźliwe. Tak czy siak mój wpis o tym zdarzeniu obił się szerokim echem w internetach. Pisali o tym "najlepsi" znawcy od marketingu, ale nikt tak naprawdę nigdy, na żadnej stronie nie pofatygował się i nie napisał zakończenia. Ktoś kiedyś poruszył ten temat, tylko nie mogę sobie przypomnieć kto. Media potrafią rozdmuchać burzę, a gdy wszystko ucichnie, nikt nawet nie jest ciekaw zakończenia, bo liczy się, to co jest w danej chwili. Owy student również w swojej pracy, która nosiła tytuł "Marketing w mediach społecznościowych we współpracy z blogerami" nie napisał zakończenia. W sumie zakończenia jakiegoś specjalnego nie było. Po napisaniu tamtego, pamiętnego wpisu kontakt z marką się urwał i nikt mnie już nie straszył. Marka broniła się przed zarzutami (nie tylko moimi) na Fb i po tym nigdy nie zaistniała już na blogach. Nikt mnie też nie przeprosił, ale już nie straszono mnie sądem.
Jeśli nie to dla przypomnienia napiszę tylko tyle, że marka za użycie w recenzji słowa tandetne chciała pozwać mnie do sądu, bo ponoć jest to słowo powszechnie uznane za obraźliwe. Tak czy siak mój wpis o tym zdarzeniu obił się szerokim echem w internetach. Pisali o tym "najlepsi" znawcy od marketingu, ale nikt tak naprawdę nigdy, na żadnej stronie nie pofatygował się i nie napisał zakończenia. Ktoś kiedyś poruszył ten temat, tylko nie mogę sobie przypomnieć kto. Media potrafią rozdmuchać burzę, a gdy wszystko ucichnie, nikt nawet nie jest ciekaw zakończenia, bo liczy się, to co jest w danej chwili. Owy student również w swojej pracy, która nosiła tytuł "Marketing w mediach społecznościowych we współpracy z blogerami" nie napisał zakończenia. W sumie zakończenia jakiegoś specjalnego nie było. Po napisaniu tamtego, pamiętnego wpisu kontakt z marką się urwał i nikt mnie już nie straszył. Marka broniła się przed zarzutami (nie tylko moimi) na Fb i po tym nigdy nie zaistniała już na blogach. Nikt mnie też nie przeprosił, ale już nie straszono mnie sądem.
Wracając do dzisiejszego tematu (trochę za długi ten wstęp mi się napisał) chciałabym Wam opowiedzieć o kilku firmach, które w moich oczach bardzo dużo straciły i sama nie wiem co o nich mam myśleć.
Zacznijmy od marki Oulac lakiery hybrydowe. Po uczuleniu na Semilaca niechętnie zgadzałam się na nowe testy lakierów hybrydowych. Pani jednak przekonała mnie, że ich produkty są bezpieczne i nie uczulają. Zgodziłam się na początek na barter, potem miała być umowa na wyłączność, sława i w ogóle :D. Niestety wysłano mi ciemne kolory i testy całości szły opornie. Międzyczasie testowałam bazę i top z kolorem innej marki. Potem dosłano mi bardziej wyjściowy kolor. Oczywiście zapewniono mnie, że mam sporo czasu na testy, bo zależy im na rzetelnej opinii. Tego czasu chyba jednak nie było tak dużo, bo nagle góra zażądała konkretów. Niestety dla mnie był, to zbyt krótki okres czasu, aby stwierdzić wprost, czy lakiery rzeczywiście mnie nie uczulają. Napisałam, to w swojej recenzji. Cóż zrobić wpis nie spodobał się i PR zażądała zwrotu wszystkich produktów, aby przesłać je do innej blogerki :D. Wkurzyłam się wtedy mocno i wystosowałam odpowiedniego meila. Produkty zostały, bo jakby nie patrzeć jest to zapłata za moja pracę ale odechciało mi się ich używać.
Kolejna dziwna sprawa również dotyczy lakierów hybrydowych, które tak ochoczo w ostatnim czasie były rozsyłane do większości blogerów. Mowa o marce Clarensa, która nadała lakierom ponoć nową formułę. Pani pisała, o rzetelnych recenzjach, ładnych zdjęciach itp. Gdy otrzymałam przesyłkę szczęka mi opadła na podłogę i ciężko mi było ją podnieść. W przesyłce były czarne butelki na których zostały naklejone naklejki ze słowem tester. Oczywiście pominę fakt, iż prosiłam o stonowane odcienie a dostałam neonową zieleń i ognistą czerwień. Napisałam w tej sprawie mądrego meila (jak takie coś wpłynie na odbiór marki) oraz, że nie zamierzam reklamować czegoś takiego. Odpowiedz otrzymałam szybko. Nikomu w firmie, to nie przeszkadza i lakiery bez etykiet nadają się do recenzji, ale skoro nie będę o tym pisać, to prześlą inne. Na moją prośbę wyślą też top i bazę, abym mogła je przetestować. Wszystko ładnie pięknie, ale jest spore ale. Oczywiście otrzymałam lakiery z etykietami również w stonowanych kolorach neonowy żółty, neonowa zieleń, jakiś ciemny brąz :D. Gdy już wszystko miałam i zabrałam się za robienie swatchy na wzorniku wkurzałam się okropnie. Lakiery bez etykiet mega rzadkie, lakiery z etykietami okropnie gęste i na dodatek neony z mega ilością paprochów w środku. To która jest ta nowa formułą, bo już sama nie wiem? Odpowiedzi nie otrzymałam do dnia dzisiejszego, wymiany lakierów na dobre też nie, a neony z paprochami trafiły do sprzedaży i już klienci zaczęli je reklamować :D Brawo dla marki. Po tych sytuacjach pozbyłam się wszystkiego co związane z hybrydą (lampa mi została jeszcze) i nie zmierzam nic w tym temacie robić, bo szkoda mojego czasu. Paznokci hybrydowych już nie zobaczycie na moim blogu.
Na koniec wspomnę o marce Evolve Organic, która zapewne napisał do mnie jako pierwszej. Marka pytała o pomysł na reklamę. Oczywiście zaproponowałam tydzień z marką, ale nie za darmo. Wszystko zostało meilowo ustalone i przesłano mi paczkę. Niestety kosmetyki nie zostały sprawdzone przed wysyłką i otrzymałam tłustą, oleistą zawartość. Pierwotnie myślałam, że to wina szamponu, ale nie wylała się maska kakaowa. Swoją drogą wygląda ona, jak g.... zalane olejem i nijak się te składniki nie łączą ze sobą, a kosztuje około 100zł. Międzyczasie została mi wysłana umowa do podpisania ( w której nic nie było wypełnione). Niestety po wysłaniu zdjęcia otrzymanej przesyłki Pan stwierdził, iż pierwszy raz mu się coś takiego zdarzyło i nie wie co w tej sytuacji ma zrobić (wystarczyło wymienić wadliwy kosmetyk i dosłać czyste kartoniki). Ponoć wysłał tyyle paczek i zawsze wszystko było oki. Jak zwykle zwalił winę na firmę kurierską :D. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było zerwanie ze mną wcześniejszych ustaleń i współpracy. Domyślam się, że firma międzyczasie wysłała masę meili do blogerek i większość podjęła się recenzji za produkt. Brawo dla Pana za profesjonalizm. Szkoda, bo niektóre kosmetyki są całkiem fajne.
To by było na tyle. Na pewno blogerki, które cenią swój czas i nie biorą wszystkiego jak leci, też mają takie takie przejścia, ale o tym się głośno nie mówi. Widziałam, że sporo osób zrobiło wpis hybrydowy na podstawie testerów, bo lepsze to niż nic. Ja szanuję swój czas, dlatego od czasu do czasu piszę o takich sprawach.
Jeśli chcecie podzielcie się swoimi historiami w komentarzu.
Temat rzeka, niestety wiele marek musi się jeszcze sporo nauczyć w temacie współprac z blogerami.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza te nowe, które dopiero wchodzą na rynek. Tym znanym też zdarza się wtopa.
UsuńŚwietny wpis, lubię czytać szczere opinie, a nie słodkie pierdzenie, bo "współpraca" :P
OdpowiedzUsuńNikt o tym nie mówi, bo lepiej coś dostać za free
UsuńJa wszystko zrozumiem, ale żeby odbierac jednej osobie kosmetyki i dawac drugiej do testów to już jest masakra :D Masz jakiegoś pecha do hybryd :P
OdpowiedzUsuńNiby potem owa Pani tłumaczyła się, że źle zrozumiałyśmy się.
UsuńNiestety mam pecha, dlatego zaprzestałam tracić czas na hybrydy.
Zresztą moim paznokciom chyba one nie służą, bo niby płytka jest oki, ale zauważyłam inne negatywne aspekty.
Świetnie że o tym napisałaś, ja już od dawna nie biorę barteru, wolę sama sobie kupić to co mi w danej chwili trzeba.
OdpowiedzUsuńA ja czasem zgadzam się, gdy coś mnie szczególnie zainteresowało.
UsuńOfertę Evolve Organic poznałam dawno temu, jest to dość znana marka w UK i na dodatek cenowo bardzo przyjazna. Miałam okazję dostać e-mail od tego Pana i już sama forma mnie rozbawiła, ale jeszcze bardziej ilość osób, które "weszły" w tę kooperację. Teraz patrząc na zdjęcie oraz czytając Twoje wrażenia widzę, że dużo nauki przed tym Panem jeżeli chce prowadzić jakikolwiek biznes. Nie mówiąc już o podejmowaniu współpracy.
OdpowiedzUsuńGdyby więcej osób mówiło o tym głośno, to być może byłaby szansa na zmiany. A tak... jest jak jest i długo droga przed każdą ze stron.
Zmiany nigdy nie nastąpią, bo zbyt wiele jest osób, które nie szanują swojego czasu.
UsuńNo niestety Pan z tej firmy wolał tanią siłę roboczą.
Dobrze, że napisałaś, trzeba o tym pisać żeby inni też wiedzieli.
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie,że mam pecha, bo jakoś innym się nic nie przytrafia tylko mi :(
UsuńO k**. Masakra. Ja sięw sumie z czymś takim nie spotkałam, ale nie za wiele miałam do tej pory współprac.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńEh...jak ja lubię ten moment, gdy na rynek wejdzie kompletnie nieznana marka i nagle na znanych, lepszych blogach widzimy pieśni pochwalne. Właśnie choćby z tego powodu nigdy nie kupiłam nic z Resibo. Może kiedyś, jak totalnie minie ta fala zachwytów wypróbuję, tymczasem staram się czytać tylko te blogi, z których wiem, że opinia jest w 100 % prawdziwa.
OdpowiedzUsuńCóż obecnie ciężko jednoznacznie stwierdzić, co jest prawdą, a co wpisem sponsorowanym.
UsuńJa lubię markę Resibo, a pojawiające się w moim denku ich produkty potwierdzają tą tezę.
Krem pod oczy, tonik to moim faworyci.
Ha ha ha szybciej chyba będzie, jeśli się pochwali firmy które szanują drugą stronę niż opisywanie podobnych przypadków - jak wyżej :-)
OdpowiedzUsuńTakich firm jest niewiele i na ten temat już powstały wpisy.
UsuńCóż, miałam kiedyś przypadek, że firma napisała mi, że "opinię negatywną mam najpierw skonsultować z nimi e-mailem" i jeszcze, że "jeśli mam napisać na blogu coś negatywnego to lepiej nie pisać w ogóle o tym produkcie" ;-D No cóż...
OdpowiedzUsuńJa tego typu zachowań nie rozumiem. Przecież nie każdemu wszystko pasuje i nie każdy jest taki sam. Dla jednego coś będzie hitem, a dla innego nie. Jeśli produkt jest dobry sam się obroni.
UsuńMnie się wydaje, że raczej chodzi o to, żeby nie pisać dosadnie że coś jest bublem czy beznadziejne (widuję takie recenzje i niechętnie je czytam - nic nie jest tylko czarne ani białe), bo jak Gosia pisze, mamy różnie oczekiwana, różne potrzeby i warto to zaznaczyć w recenzji, że skoro mi nei pasuje to nie oznacza, że komuś inny tez nie będzie zadowolony.
UsuńDobrze, że o tym piszesz. Choć zawsze znajdą się osoby, które wezmą wszystko byle tylko za darmo.
OdpowiedzUsuńTakich osób jest niestety wiele.
UsuńWspółpracuję obecnie z marką Claresa i nie miałam z nimi nieprzyjemności. Owszem, początkowo przysłali mi testery lakierów z nową formułą, ale napisałam do nich maila i dosłali mi już lakiery w odpowiednich buteleczkach. :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam zamiaru pouczać marki, jak powinna postępować. Miały zostać mi wymienione wadliwe lakiery i cisza. Przecież nie będę się o nie prosić. To marce powinno zależeć na opinii nie mnie. Domyślam się, ze zbyt wielu osobom wysłano i owa Pani nieco się pogubiła.
UsuńPewnie takich przykładów można mnożyć i mnożyć...
OdpowiedzUsuńTak można by książkę napisać jak nie postępować współpracując z blogerami:D
Usuńjej, ale przejścia:/ świetnie, że napisałaś bo niektórym może się wydawać, że tak fajnie dostać paczkę od firmy, a to przecież jest zobowiązanie i to spore. Ja miałam akurat bardzo przyjemną "współpracę" z marką Dr PAWPAW i trafiłam na przemiłą i w pełni profesjonalną firmę, ale dobrze pamiętam z moich dawnych lat blogowych jakie niektórzy mieli okropne przeboje.
OdpowiedzUsuńSą takie firmy, które chcą rzetelnych recenzji i na ich podstawie rozwijają się. Niektóre jednak idą na łatwiznę :(
Usuńto prawda, ale takie firmy daleko nie zajadą;)
UsuńPrzykro się to czyta.. ja też miałam kilka niekomfortowych sytuacji. Dwa razy nawet gdzie podałam dane i nic nie dostałam a firmy milczą. Mogłabym ich posądzić o ich wyłudzenie..
OdpowiedzUsuńCzasem warto ponowić swojego meila czy aby na pewno wiadomość dotarła. Ostatnio współpracując z jedną firm moje wiadomości trafiały do spamu. Ja się dziwiłam, dlaczego nikt nie odpisuje, a firma myślała, że zrezygnowałam. Niby technologia poszła do przodu, a czasem zdarzają się problemy natury technicznej.
Usuńnigdy nie zrozumiem takiego braku profesjonalizmu u marek :(
OdpowiedzUsuńDeni Carte zaistniało - pamiętam że był wysyp recenzji ich pędzli ;)
OdpowiedzUsuńSuper wpis, brawa za odwagę :) Firmy to mają pomysły oddać jednej, dać drugiej i recenzja za używane, bo wpis się nie spodobał, albo wybrakowane produkty wysyłać, masakra :) Taki post to byłaby antyreklama, a nie reklama :)
OdpowiedzUsuńU mnie z Evolve wszystko było w porządku. Dziwna sprawa, bo na zagranicznych blogach znalazłam zdjęcia z inaczej wyglądającą zawartością - gęstą i zbitą, a nie kakao osobno, olej osobno.
OdpowiedzUsuńMaseczka daje bardzo fajny efekt na twarzy, więc szkoda, że jesteś zrażona (nie dziwi mnie to zresztą)
No właśnie według mnie z tą maską coś nie halo, bo nigdzie nie znalazłam informacji, jakoby trzeba było ją paluchem :D wymieszać. Zresztą ole, który w mojej masce i tak w sporej ilości wylał się nijak nie łączy się z kakaem. Próbowałam TO coś nałożyć na twarz, ale najpierw musiałam nałożyć kakao a potem olej.
UsuńZresztą owemu Pan też zadałam pytanie o tą maskę i niestety nie otrzymałam odpowiedzi.
Było tylko tyje, Coś nam się współpraca nie układa, więc proponuję ją zakończyć :D
Żenada.
Ja na szczęście nie miałam takich sytuacji, ale to pewnie dlatego że współprac miałam bardzo mało :)
OdpowiedzUsuńTrzeba o tym pisać, niech marki też się ogarną!
OdpowiedzUsuń