Obiecałam sobie, że w trakcie urlopu całkowicie odłączę się od wirtualnego świata. Niestety z tego planu nici wyszło, bo sporo zaległości i trzeba je nadrobić, skoro jest wolna chwila. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o trzech fajnych kosmetykach marki Lirene. Zainteresowanych zapraszam na wpis.
Brązująca mgiełka do ciała. Olejkowa duo-formuła z bursztynem. Niechętnie sięgam po tego typu produkty, bo kojarzą mi się one z nieprzyjemnym zapachem oraz smugami. Nie mniej jednak postanowiłam wypróbować i zostałam pozytywnie zaskoczona. W porównaniu z innymi tego typu kosmetykami nie można sobie nią wyrządzić krzywdy, bo efekt jest delikatny. Mgiełka dobrze, łatwo się rozprowadza, dzięki aplikatorowi - spray. Szybko się wchłania, a efekt pojawia się stopniowo. Nadaje się do wyrównania opalenizny. Zapach też jest przyjemny, subtelny co jest zdecydowanie na plus. Jeśli chcecie, aby wasza skóra wyglądała zdrowo, naturalnie bez wysiłku, to polecam ten kosmetyk.
Shower Oil oliwka z mango żel + oliwka pod prysznic. Żel dość dobrze się pieni, oczyszcza i nie wysusza skóry. Pozostawia na skórze niewidzialną warstwę ochroną, dlatego po jego użyciu nie ma konieczności nakładania balsamu. Przepiękny, odświeżający zapach owoców cytrusowych dodaje energii na cały dzień. Szkoda tylko, że zapach nie pozostaje na skórze.
LIRENE Flower Collection Asian Lotus nawilżające mleczko do ciała w sprayu. Jak wiecie nie lubię stosować zwykłych balsamów, mleczek do ciała, dlatego zaprzestałam ich używania. Wkurzały mnie przylepiające się paprochy i inne takie drobinki. Często też trzeba było długo czekać na wchłonięcie, a latem od gorąca kleiła się skóra. Przerzuciłam się na olejki i to był strzał w dziesiątkę. Już za parę dni w nowym domu zostanie wstawiona wanna i w końcu przetestuję kosmetyki o których mogłam pomarzyć. Wracając do tematu, to jakiś czas temu trafiłam na innowacyjny kosmetyki, jakim jest balsam w sprayu. Przyznam szczerze, że miałam już kiedyś coś podobnego innej firmy i nie do końca mi odpowiadał zapach i zacinający się aplikator. W balsamie marki Lirene nic takiego się nie dzieje, a zapach jest cudowny i jedyny w swoim rodzaju. Aplikacja przebiega sprawnie: wystarczy spryskać, rozsmarować i gotowe. Balsam szybko się wchłania, dobrze nawilża i nie pozostawia tłustej powłoki. Jestem maga wydajny, praktyczny i możemy się nim pryskać kiedy i gdzie chcemy. Super sprawa.
Znacie powyższe kosmetyki ?
Chętnie wypróbujemy mgiełkę... żeby nie wyrządzić sobie krzywdy i nie straszyć pomarańczowymi mordkami.
OdpowiedzUsuńOliwka pod prysznic to chyba kosmetyk, który najbardziej mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńwiktoriazuk.blogspot.com
Lubię te żele pod prysznic:) fajne wersje zapachowe i wydajne! :-)
OdpowiedzUsuńBalsam w spreju już od jakiegoś czasu mnie kusi, teraz mam w takiej formie z Biolove i jest świetny! :) Ten z Lirene też chętnie przetestuje, chociaż wydaje mi się, że widziałam go kiedyś w Rossmannie w cnd..
OdpowiedzUsuńMarka ma bardzo fajne produkty :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych produktow. Piękne zdjecia❤
OdpowiedzUsuńMgiełka brązująca mnie kusi skoro nie pachnie jak typowy samoopalacz, bo też mnie odrzucają. A jak długo daje efekt opalonej skóry?
OdpowiedzUsuńW sumie wszystkie produkty mogłabym wypróbować szkoda że zapach żelu nie utrzymuje się na skórze :P
OdpowiedzUsuń